Ostatnio zapanowała moda na wychwalanie jakości życia i przyjemności, jakich człowiek doświadcza mieszkając we Włoszech, a szczególnie w Toskanii. Jako efekt tytuły takie, jak "Mój pierwszy rok w Toskanii", "1000 dni w..." zalały półki polskich księgarń. Powieść "Dom w Toskanii" Anity Stojałowskiej wpisuje się więc idealnie w ten trend.
W pierwszym kontakcie książka ta wypada obiecująco. Zdjęcie na okładce przedstawia drzwi wejściowe do starej kamienicy i zachęca by zagłębić się w lekturę. A ta jest bardzo przyjemna. Autorka prezentuje nam historię Anki - która wraz ze swym mężem - Kubą postanawia przeprowadzić się z Polski do Toskanii. Rozpoczynają oni poszukiwania odpowiedniego domu dla siebie. I o tym jest ta książka. O poszukiwaniach domu, a później o jego remoncie. W to wszystko - dla urozmaicenia - wpleciony jest wątek osobistej tragedii głównej bohaterki. Ale o tym sza! Jak przyznaje autorka w posłowiu, książka napisana jest na podstawie własnych doświadczeń z przeprowadzką do Włoch, według zasady 50% z życia, 50% z głowy. W ten sposób otrzymujemy bardzo zgrabną mieszankę wspomnień, faktów i fikcji literackiej. Proporcje te wynikają z zamiaru autorki, by nie ujawniać za dokładnie swojego życia. Podejrzewam więc, że zmyślona połowa dotyczy wątków osobistych Anki, a nie opisu perypetii związanych z osiedlaniem się w Toskanii. Aczkolwiek autorka przyznaje, że niektóre postaci są zmyślone... Ci bardziej dociekliwi odkryją na pewno bloga prowadzonego przez autorkę książki. Opisuje ona w nim dokładnie swoje doświadczenia z odnawianiem domu w Sansepolcro, zamieszcza też sporo zdjęć, co czyni jej opowieść jeszcze bardziej interesującą.
Z pewnością jest to udany debiut literacki. Autorka napisała ciekawą, przyjemną w odbiorze powieść, wiarygodną, bo opartą o własne przeżycia. Z pewnością wrócę jeszcze kiedyś do tej książki. I zajrzę nie raz na wspomniany blog: Dom w Toskanii.
Ocena: 9/10
Ocena: 9/10
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny układ graficzny bloga. Życzę powodzenia i wytrwałości w pisaniu. Jedna rada - najlepiej osobiście czyta mi się blogi osób, które piszą tak jak mówią. Trochę za bardzo oficjalnie napisane jak na mój gust :)
OdpowiedzUsuńpozwole sobe polecic film, ktory oczywiscie opowiada podobna historie: under the tuscan sun. polecam!
OdpowiedzUsuńA czego to podaje pan po angielsku tytuł a nie Pod słońcem Toskani
UsuńTo fakt, zapanowała ostatnio 'moda' na Toskanię, pojawiło się sporo książek, których akcja dzieje się właśnie tam... I nie widzę w tym nic złego, w końcu to piękny zakątek Europy:) Warto więc przy okazji tej książki wspomnieć inną książkę, która właściwie zapoczątkowała tę modę - 'Pod słońcem Toskanii' Francis Mayes. Czytając tę książkę, miałam na przemian ochotę zaszyć się w kuchni i pichcić pyszności dla podniebienia lub w moim ogródku i sadzić zioła, kwiaty... Polecam!
OdpowiedzUsuńJa niestety nie polecam.
OdpowiedzUsuńBlog czyta sie przyjemnie,ksiazka b.mnie zawiodla.Poprostu nudna.Pisana pod schemat jakby na zamowienie.Szkoda,szkoda czasu i pieniedzy.
Literatura ktora nie wnosi nic nowego.
W tytule Toskania a tak naprawde tylko w tytule.
Blog tez niewiele traktuje o Italii ale jest troche zywiej pisany.Ksiazke mozna sobie zdecydowanie odpuscic.
Moim zdaniem Blog tez tak wiecej o niczym,
OdpowiedzUsuńzdumiewa mnie rowniez b.ostra cenzura autorki Bloga.Poprostu komentarzy w ktorych ktos ma inne zdanie niedopuszcza.
Kilka razy pisalem moj komentarz ale nigdy nie byl pokazany przez pania Anite.
Duzo w tym falszu.
Forma przerasta tresc.Ja rowniez nie polecam.
Z uszanowaniem
Jest w literaturze grupa książek określanych przez Tessę Caponi Borawską mianem Toskaniana i jak nazwa wskazuje dotyczą Toskanii , opisywali swoje wrażenia i nie zawsze łatwe początki życia w tej wspaniałej części Włoch : Frances Mayes, Marlena De Blasi, Ferenc Mate , Małgorzata Matyjaszczyk, Castagno Dario ,podobnie pisał Peter Mayle o Prowansji . Książki te przenoszą nas w klimat tych niezwykłych miejsc i poprzez doznania bohaterów pozwalają nam tu w kraju poczuć się jak na wymarzonych wakacjach. Siedząc w ciepłym fotelu , gdy za oknem pada ,czytamy bezpieczną powieść nieomalże czując aromat mocnej caffe wypijanej przez autora i z nostalgią wspominając spacery wąskimi uliczkami Sieny ,Florencji czy innego odwiedzonego miasta .To są książki które dobrze się czyta i do których wracamy ponownie. Przeczytałam książkę i takich rzeczy się nie robi , pierwsza część jest dobra i nie zanosi się na tragedię ale to że autorka uśmierciła męża dla zwiększenia poczytności książki ....... owszem pióro ma dobre bo niestety uwierzyłam i nawet współczułam , przeczytałam później bloga i było mi przykro ,że mnie oszukała.
OdpowiedzUsuńHmmm, trzeba byłoby wrócić do słów autorki o swojej książce. Anita wyraźnie zaznaczyła, ze to fikcja literacka, wiec pytanie: dlaczego mąż głównej bohaterki nie mógłby zginąć? Niektóre wydarzenia są oczywiście zaczerpnięte z doświadczeń autorki (np. poszukiwanie domu, opisy niektórych nieruchomości itp), ale który pisarz nie wykorzystuje swoich doświadczeń, aby tworzyć?... Nie wiem skąd pomysł, że Stojałowska "oszukała". I nie odbieram faktu śmierci męża, jako próby zapewnienia sobie poczytności. Jak pisze sama autorka: pierwsza połowa książki była mocno "słodka", zależało więc jej na tym, aby dołożyć trochę życiowej goryczy. Pomysł może oczywiście się nie podobać czytelnikowi - ale od razu oskarżać autora o oszustwo?
UsuńMnie również książka Anity Stojałowskiej się nie podobała.Tak naprawdę mało w niej Toskanii...
OdpowiedzUsuńTych klimatów z wyżej wymienionych pozycji.A tego szukamy w literaturze Toskaniana.
Książka przepiękna ,jedna z tych do których się wraca .Po kolejnym przeczytaniu wciąż jestem pod wrażeniem stylu ,formy i lekkości.Piękne opisy domów i historii w nich zaklętej ,wsi ,miasteczek toskańskich i ludzi w nich mieszkających.No i to cudne uczucie męża i żony ...
OdpowiedzUsuńGorąco polecam
Piękna opowieść ,przeczytałam trzy razy jednym tchem ,aż trudno uwierzyć,że to debiut
OdpowiedzUsuńSzkoda,że nie ma kontynuacji
Polecam gorąco