Ostatnio postanowiłem odkryć nowe obszary muzyki. Co tu dużo mówić miałem nadzieję trochę poeksperymentować w tej dziedzinie. Wszedłem więc na stronę empiku, gdzie można zapoznać się z zestawieniem Top w różnych kategoriach, w tym również w kategorii "muzyka". Na 16 miejscu listy plasuje się solowa płyta Michała Jelonka o tytule - jakżeby inaczej :) - "Jelonek". Na obraz tego artysty składały mi się tylko strzępy informacji, z których wynikało, iż jest to dobry skrzypek w klimatach mocno rockowych. Bardzo lubię połączenie instrumentarium klasycznego z metalową perkusją i gitarą, toteż uznałem, że ta płyta jest czymś, co warto posłuchać. Jeszcze tego samego dnia wróciłem z empiku z albumem w plecaku.
Już pierwsze przesłuchanie albumu utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto było wydać te małą kwotę około 40zł na płytę. Ta muzyka urzeka już od pierwszych sekund. Na płycie znajduje się 14 w całości instrumentalnych utworów, które sprawiają wrażenie monumentalnych, czasem wręcz pompatycznych. Każdy z nich jest zupełnie inny- różni się tempo, rytm, riff, brzmienie. Jednak najważniejsza różnica tkwi w klimacie tych utworów. Każdy budzi inne emocje, wywołuje inne obrazy przed oczami. Mają one też wspólny mianownik: podkład perkusyjny i gitarowy dodający muzyce metalowego szlifu. W większości utworów można tez usłyszeć wiolonczelę. Całość wypada przecudnie: skrzypce – prowadzące melodię i uzupełniane przez zaśpiewy wiolonczeli stanowią idealny kontrapunkt dla metalowego, mocno basowego podkładu. Jelonek i jego towarzysze potrafią pięknie budować nastrój: udaje mu się to zarówno w szybkich utworach, jak również w balladach. Jest to muzyka, w którą trzeba się wsłuchać. Nie dobrze się słucha jej jako podkład do jakiejś innej czynności - wtedy dżwięki skrzypiec potrafią nawet drażnić. Irytacja znika natychmiast, gdy poświęcimy muzyce należną jej uwagę. wtedy możemy delektować się pięknymi partiami skrzypiec i doskonałym podkładem. Nawet dla takiego laika jak ja widoczne są nawiązania do muzyki klasycznej, jestem pewien, że dostrzegam tylko znikomą część aluzji. Dość tu wspomnieć o Mosqito Flight, które jest mrugnięciem oka w kierunku klasycznego znanego utworu o tytule "Lot trzmiela".
Jeśli chodzi o poszczególne utwory, moim faworytem jest MachineHat - kroczący, powolny utwór z ciekawym riffem przewodnim granym równocześnie przez gitarę i skrzypce. Dalej słychać refren z ciekawym perkusyjnym podkładem. Doskonały klimat buduje ostatni na płycie Pizzicato Ascetism (pizzicato oznacza technikę grania na instrumencie smyczkowym poprzez szarpanie strun palecem), który kojarzy mi się z jakimś pięknym zachodem słońca, albo zamgloną łąką, spokojem. Świetny jest też otwierający album BaRock przynoszący na myśl bal na dworze królewskim. Nie mogę też nie wspomnieć o balladzie Akka, w której w pewnym momencie rolę się odwracają i na pierwszy plan zamiast skrzypiec wysuwa się pięknie brzmiąca wysoka zagrywka gitarowa. Klimat tego utworu jest nie do opisania. Prawda jest taka, że właściwie każdy utwór jest godny uwagi słuchacza.
Jak dla mnie Jelonek stworzył dzieło pozbawione słabych punktów. Jego płyta fascynuje i zachwyca. Każdy utwór jest tu niesamowicie dopracowany. Z niecierpliwością czekam na więcej...
Jelonka polecam szczególnie na koncertach. W ubiegłym roku na Woodstocku dał taki koncert, że do dziś ciary mnie po plecach przechodzą! Gość ma genialny kontakt z publiką, tylko kilku artystów w Polsce może się z nim pod tym względem równać.
OdpowiedzUsuńJeśli urzekł Cię Jelonek to zachęcam do przesłuchania jego wcześniejszej twórczości w zespole Ankh :)
OdpowiedzUsuń